środa, 23 grudnia 2009

Sopot Vice - Alpha Pmedia

W szóstej kolejce SLK Sopot Vice zmierzyło się z zespołem Alpha Pmedia. Na wstępie należy zaznaczyć, że autor tego tekstu jest pod wpływem świątecznego nastroju i, co z tego wynika, przepełniony jest miłosierdziem, litością, dobrocią - kosmos więc zachwiałby się w posadach, gdyby znalazłaby się niniejszym opisie przestrzeń na pastwienie się, znęcanie, torturowanie, kompromitowanie, tudzież ośmieszanie kogokolwiek. Nie tylko więc po raz kolejny niewymieniona zostanie godność poszczególnych osób, które z nieusprawiedliwionych, lub błahych przyczyn nie zjawiła się na sobotnim meczu, ale też pominięta będzie dywersyjna rola owych sabotażystów, jako czynnik wpływający na wynik meczu. Nie znajdą tu również lubieżni fani skandalu inwektyw i krytyki wobec uczestników meczu. Autor nie ma zamiaru gardzić duchem świąt, by na starość, przyjmować w swojej posiadłości niecodziennych gości pochodzących ze sfery niematerialnej, mianowicie duchów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Na meczu obecnych było jedynie pięciu zawodników : Jacek, Jowisz, Krystian, Slavek oraz Tomek, i wysokie wymagania warunkujące wyjście na boisko w 1-szej piątce Sopot Vice, tak skrupulatnie przestrzegane musiały zostać w radykalny sposób "okrojone" do sameg właśnie kryterium obecności. Sopot Vice zaczęło bardzo dobrze. Mimo braku nominalnego rozgrywającego akcje były przemyślane, z wykorzystaniem przewagi podkoszowej, jaką zapewniali Jowisz i Krystian. Wynik 11:5 po dobrym początku SV nie był może przewagą całkowicie bezpieczną biorąc pod uwagę wahania w poziomie gry to jednego, to drugiego zespołu. Autor nie omieszka w tym miejscu wspomnieć dwóch kolejnych zespołowych akcji zagranych inside-outside, zakończonych jego przepięknymi trójkami. Niestety pod koniec połowy koncentracja drużyny osłabła, szczególnie w obronie i przeciwnicy zdobyli dużo łatwych punktów, czego efektem było niemal całkowite zniwelowanie przez nich straty - 26:25 dla SV do przerwy. Druga połowa była pełna błędów graczy SV : nie tak szkodliwych indywidualnych i zabójczych drużynowych. Niektórzy dali się ponieść emocjom, które wraz z wzajemnych niezrozumieniem zniszczyło dobrą atmosferę w drużynie. W zasadzie trudno orzec czy SV przegrało ten mecz na boisku czy podczas przerw na żądanie. Przeciwnicy skorzystali z braku rozgrywającego w SV i zastosowali agresywne krycie na całym boisku. Zaowocowało to ogromną liczbą strat SV i łatwymi punktami Alpha Pmedia z kontrataków, właściwie sam na sam z koszem. Wynik 53:40 dla alfiaków. Atak pozycyjny nie najgorszy, jednak po raz kolejny straty na połowie przy pressingu i strefa, która ssie mówiąc zwięźle i kończąc ten przydługi opis. Wesołych Świąt życzy Sopot Vice, a także Don Johnson i Tony Montana.
Opis By TomSad

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Nie nam pisane przedmieścia

W niepełnym składzie, czyli jak zawsze, rozpoczęliśmy ten meczyk - Paweł, Krystian, Tomek, Jacek, Jowisz i ja. Od początku Ms Uptown stosował wobec nas pressing, co skutkowało stratami i łatwymi punktami. Od początku odbiegaliśmy w obronie (strefa nie wypaliła). Rządziliśmy pod ich tablicą, jednak oni pod naszą. Z czasem różnica w punktach się powiększała, a my nadal nie mogliśmy wyciągnąć wniosków z błędów. Pod koniec meczu udało nam się wykreować kilka akcji bez kozła. Szkoda, że tak mało ich było. Przegraliśmy ostatecznie 42:76.

niedziela, 29 listopada 2009

Skuracjonowani

Co tu powiedzieć? Niskie fale, słaby wiatr i przegrzany silnik - strefa działała przez pierwsze minuty, ale też z mieszanym skutkiem. Przegraliśmy, bo nie potrafiliśmy zebrać piły w obronie i nie mieliśmy żadnego pomysłu na grę. Dużo więcej nie powiem - nie chce mi się i chcę o wszystkim zapomnieć. Kolejny spotkanie to Ms Uptown za 2 tygodnie.

niedziela, 22 listopada 2009

Sopot Vice na falach

Tego nikt się nie spodziewał, ani Szantrapy, ani komisarz, ani sędziowie - Sopot Vice pokazał wszystkim dlaczego nazywa się tak a nie inaczej. Maras, Jacek, Krystian - tych o to trzech graczy, wyszło na parkiet zupełnie odmienionych - tony biały oraz granatowy przejęły spojrzenia wszystkich. Niektórzy musieli wziąć głęboki wdech, przetrzeć oczy, zerknąć do portfela czy są jeszcze pieniądze, aby zrozumieć co zaraz się tutaj wydarzy. ,,Rewolucja", ,,oświecenie", ,,awesome", ,,masterkraftwerk" - to jedne z niewielu słów, które padały z ust zgromadzonych w hali II LO w Sopocie. I za chwilę wielkie BUM! Do ,,trójki" dołączają Tomek, Wojtek oraz Sonny - na pytanie Sopot słychać przeszywającą, pachnącą morską bryzą oraz 600-konnymi motorówkami odpowiedź Vice!!!. Po chwili gwizdek kolesia o fryzurce Elivs'a, ale w uniformie kogoś sprzed wieku(przyp. red. - kolory szary i czarny nie łączą się) - Gramy! Pierwsze punkty zdobył Krystian (zwany także 53-cią nadzieją SLK), a duża w tym zasługa jego nowej koszulki zaprojektowanej przez Sonny'ego. Następnie Sonny po nieporozumieniu Szatrap, szybki i oślepiający jak promyk słońca, przemyka pod kosz przeciwnika, zbiera i rzuca punkty. Jego fryzura wymaga jeszcze lekkiej pielęgnacji, jednak i tak wszyscy są zaskoczeni jego swag'iem. Powrót do obrony i Szantapy popełniają kolejne błędy - niezliczona liczba strat, wynika z ich nie przygotowania do meczu - marne koszulki i fryzura ułożona na styl krótko z przodu, długo z tyłu nie zdaje egzaminu. Kolejne 3 punkty zdobywa Wojtek aka Triple Double Trouble. Przygnębieni dagger'em, biorą przerwę. Wygrywamy 7-2. Zmieszani przeciwnicy po chwili powracają na parkiet. Z czasem obrona strefowa oraz koszulki przestają działać. Oponenci zbierają się i przegrywamy pierwszą połowę 20-21. W przerwie meczu regenerujemy nasze power'y i szukamy winnego porażki - nie znajdujemy go, gdyż nie przyszedł na mecz. Drugą połowę rozkręcamy od punktów Marasa, który tym razem nie przyszedł ze swoim małoletnim kibicem. Jednak jego urok osobisty oraz przynajmniej 3000 kontaktów w Nokii szokują nie tylko nas, ale i Szantrapy.
Po zmianie wchodzi Jacek aka Jax. Już po kilkudziesięciu sekundach zdobywa swoje pierwsze punkty w tej edycji SLK (miały być trzy, ale wyszły dwa). Niedługo potem zdobywa kolejne. Minutę przed końcem spotkania Tomek "Phantom" oddaje rzut, który daje nam prowadzenie jednym punktem. Szantrapy w natarciu i 20 sekund przed końcem przegrywamy jednym. Wyprowadzamy szybko gałę za połowę, Wojtek faulowany i 11 sekund na skończenie akcji. Wszyscy spodziewaliśmy się rzutów osobistych, jednak one nie nastąpiły. Maras podaje z autu, piłka miała iść do Wojtka, jednak trafia w moje ręce. Szybką ją oddaję. Podanie ma iść do Krystiana jednak przetrzymywany przez dwóch graczy, nie jest w stanie nic zrobić. Wojtek ma jeszcze kilka sekund, jednak nie ma żadnych możliwości na wykreowanie akcji. Sekundę przed rzuca i trafia... w tablicę. Koniec spotkania. Zawiedzeni porażką, schodzimy z uśmiechem na twarzy, pokazaliśmy klasę i styl, mimo niepełnego składu. Gdyby Sopot Vice był serialem, to właśnie teraz wszyscy by go oglądali...

niedziela, 15 listopada 2009

Osaka nie zdobyta

Tyle nadziei przed, tyle wściekłości po. Mecz rozpoczęliśmy w składzie Jowisz, Krystian, Tomek, Michał i Filip, na ławie Paweł, Maras, Jacek i ja. Początek tradycyjnie słaby, przegrywamy 0-8. Pomimo próśb nie zarządziłem przerwy - przeczuwałem, że potrzebujemy kilka straconych pił, aby się otrząsnąć. Po 6 minutach wszystko już grało i przegrywaliśmy tylko 11-8. W 9 minucie gry wprowadziliśmy pierwsze zmiany, a w na tablicy wyników widniał remis po 11-ście. Jednak zamiast przyspieszyć zwolniliśmy i nie zdobyliśmy wiele punktów, a dokładnie jeden (sic!). Drugą połowę rozgrywaliśmy składem z ostatnich minut pierwszej części i po 3 minutach nastąpiły zmiany. Jednak przeciwnicy rozrzucili się i w pewnym momencie różnica punktowa wynosiła 12 punktów na korzyść Chłopaków. Po 2 minutach dzięki kilku szybkim akcjom, doszliśmy do różnicy 8 punktów, a po kolejnych 6 minutach przegrywaliśmy jednym punkcikiem. Jednak wprowadzone przeze mnie zmiany, nie podziałały i zamiast wyjść na prowadzenie, przewaga przeciwnika powiększyła się. Od tego stanu już się nie udało uciec i ostatecznie przegraliśmy 34-40. Porażki można upatrywać w wielu aspektach, ale chyba można być zgodnym, że za dużo nie biegaliśmy do piłki i podawaliśmy ją tam gdzie nie powinna iść. Za tydzień Szantrapy, które grały mocno osłabionym składem przeciwko poppersom. I coś na rozładowanie emocji - jesteśmy 7-ą ekipą SLK :D

sobota, 7 listopada 2009

Za dużo złotów, za mało Vice

Kilkanaście godzin przed meczem dowiedziałem się, że kilku zawodników jednak nie dotrze na mecz. O 9.45 w składzie Tomek, Krysian, Jowisz, Wojtek i ja (bez ławki) rozpoczęliśmy pierwszy mecz w SLK 2009/10. Przeciwnik postawił na mocną obronę od pierwszych minut i rzuty z dystansu. Przez zamieszanie z kryciem wrzucili nam 10 punktów, bez odpowiedzi z naszej strony. Jednak z czasem gra coraz lepiej się nam układała i zaczęliśmy w końcu trafiać. Dogrywaliśmy dużo piłek do Jowisza, który przez całe spotkanie był faulowany pod koszem - złotówy już po 10 minutach przekroczyły limit 5 fauli i po każdym kolejnym wykonywaliśmy osobiste z różnym skutkiem. Do przerwy przegrywaliśmy 19-14. W drugiej połowie nasza gra się pogorszyła - zbyt wolny powrót skutkował łatwymi punktami dla przeciwnika. Próbowaliśmy na różne sposoby grać w ataku, pomimo zmęczenia, które zaczęło doskwierać. Za zeta wciąż faulowali, a my nadal rzucaliśmy osobiste. Jednak nie udało nam się dojść na jakąś małą różnicę i ostatecznie mecz przegraliśmy 47-30 - nawet nieźle jak na grę bez ławy. Za tydzień spotkanie z Chłopakami z Osaki, którzy niespodziewanie przegrali z Kuracjuszami.

czwartek, 29 października 2009

SLK 2009/10

Czas rozpocząć sezon 2009/10. W roli faworytów tegorocznych rozgrywek trzeba upatrywać ponownie MS Uptown. Po rocznej przerwie, ponownie zdobyli mistrzostwo Sopockiej Ligi Koszykówki. Wice mistrzami zostali Poppersi, a "brązem" musiały pocieszyć się coorviky. MVP ligi został Bartosz Dzierżyński z MS Uptown za poprowadzenie swojego zespołu do tryumfu.
Tegoroczna edycja SLK nie będzie się zbytnio różniła od poprzedniej - XXX stali się Sopot Tropics, a P&J Sport oraz Gravediggers wrócili, odpowiednio do swoich poprzednich nazw - Alfa PMedia oraz Za Zeta.
Sopot Vice przygodę w drugim sezonie rozpocznie w meczu przeciwko Za Zeta. Więcej nie zdradzę, żeby nie zapeszać.

wtorek, 9 czerwca 2009

Sopot Vice vs XXX

Ach, ile to minęło? Miesiąc czy dwa? Nie ważne, ale znalazłem czas na króciuchny opis naszego ostatniego meczu w SLK 2008/09. Mecz rozegraliśmy w 5-cio osobowym składzie: Michał, Jacek, Paweł, Jowisz i ja. Ja na pozycji PF, ale to raczej w obronie. W ataku można powiedzieć 4+1 - jak w Orlando - podanie do środka, a potem na zewnątrz i bombardowanie trójkami. Oczywiście nie mogło to wyjść, bo nikt nie był przygotowany na taką strategię. O meczu więcej nie wspomnę, bo strasznie graliśmy, pomimo braku możliwości zmian... no i przegraliśmy, ale obroniliśmy nasze 9-te miejsce :P

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Sopot Vice vs Coorviky

Spotkanie rozpoczęło się o 10.30. Pierwsza piątka wyglądała następująco: Jowisz, Michał, Adam, Paweł i ja (rezerwowi: Krzysiek, Maras i Wojtek). Początek gry był trudny, gdyż przeciwnicy od początku napierali i próbowali zdominować nas pod naszym koszem. To oni zdobyli pierwsze punkty. Trudno było czasem nawet oddać rzut, gdyż grali strasznie blisko. Jednak z czasem, próbowaliśmy wykorzystywać nasze okazje, jednak z mieszanym skutkiem. Gra ofensywna w trumnie przeciwnika, była niemożliwa z powodu różnicy wzrostu. Jedynie rzuty z pół dystansu, dawały jakieś szanse na nawiązanie walki z przeciwnikiem. Pierwszą część gry przegraliśmy ok. 20 punktami.
W drugiej połowie, zagraliśmy (tak jak zawsze :P) lepiej i w obronie i w ataku. Rozgrywaliśmy piłke po obwodzie i oddawaliśmy rzuty nawet z niepewnych pozycji, gdzie czasem wyręczały nas coorviky, faulując nas (faulować faulowali, gdyby to tylko jeszcze zobaczył, któryś z sędziów :P). Jednak ostatnie ok. 6-8 minut było dla nas przyjemnością, gdyż gra szła nam jak po nutach. Po kilku wskazówkach, które dostałem od Wojtka i Marasa, co do rozgrywania, w jakiś magiczny sposób się przebudziłem i wypracowywałem akcje, które kończyły się łatwymi rzutami i punktami. Po mojej zmianie, gra jeszcze bardziej się rozkręciła i wykorzystywaliśmy 30 sek. na akcję (z 24 :P), gdzie była ciągła rotacja gały. Ta taktyka sprawdziła się w końcówce i mamy zamiar ją użyć w ostatnim meczu z XXX. A co do wyniku to było 46:30 dla coorvików

środa, 8 kwietnia 2009

Sopot Vice vs P&J Sport

Mecz w składzie Michał, Jowisz, Jacek, Adam, Albert, Krzychu, Maras i ja, rozpoczęliśmy o godzinie 9-tej. Pierwsze minuta nie zapowiadała, tego co się wydarzy w dalszej części meczu. Po remisie 2:2 nasz zespół się rozsypał w ataku - nie byliśmy w stanie rozegrać żadnej składnej akcji. Nie wiedzieliśmy gdzie podać, z jakiej pozycji rzucić - totalna zawierucha. Ponad to, nasze przyzwyczajenia z ,,jedynki", powodowały że nie byliśmy w stanie oddać żadnych celnych rzutów, nawet spod kosza czy dwutaktu. Przeciwnicy sami pewnie byli zdziwieni, że z tak łatwych pozycji nie dajemy rady. I tak już było do końca meczu - od czasu do czasu doznawaliśmy oświecenia, które po chwili przechodziło w zupełne zaciemnienie. Przy poprawie naszej celności, ten mecz mógł zupełnie inaczej wyglądać. Ostatecznie przegraliśmy 32:50

sobota, 28 marca 2009

Sopot Vice vs MS Uptown

Tuż przed godzinę 10, rozpoczęliśmy kolejny bój o punkty. Z wielu różnych problemów, nasz skład został mocno uszczuplony i jeszcze 10 minut przed meczem, byśmy grali w składzie - Michał, Jowisz, Jacek i Ja. Jednak okazało się, że może przyjść Jacek Coach - jedyny rozgrywający w naszym teamie. Pierwsze 2 minuty graliśmy 4vs4 - słowa uznania dla MS Uptown, że też wystawili 4 graczy. Początek meczu był strasznie słaby - do czasu przybycia Coach'a przegrywaliśmy 0-8. Pierwsze punkty zdobyliśmy dopiero z rzutów osobistych. Mecz nie układał się po naszej myśli - trudno było oddać jakikolwiek rzut, a czasem nawet podania nie dochodziły. Pierwsza połowa szła nam w kratkę - punkty zdobywaliśmy z szybkich akcji na 2-3 podania - przegraliśmy pierwszą połowę ok 30 punktami. Druga część meczu to już zupełnie inny zespół - pomimo zmęczenia i braku zmian w zespole, zaczęliśmy trafiać - kilka wjazdów Coach'a, zbiórki w ataku Jowisza - w pewnym momencie odżyło w nas przeczucie, że tak łatwo z nami nie wygrają Uptown'i. Jednak było już za późno na uporządkowanie gry. Przegraliśmy ostatecznie 34-60. Słowa uznania dla Jacka, który zagrał cały mecz i trafił swoje pierwsze punkty w lidze, w tym magiczny hak. Za tydzień P&J Sport o 9.00 - miejmy nadzieję, że będzie już cały zespół zdolny do gry

niedziela, 22 marca 2009

Sopot Vice vs Poppers

Skład : Adam, Albert, Jacek (jako zmiennik), Krzysiek, Michał i Wojtek. Mecz rozpoczął szybki atak Poppers i łatwe punkty po błędzie obrony Sopot Vice. Jednak nieporozumienia obronne szybko zostały rozwiązane i kolejne akcje bronione były skutecznie. Przeciwnikom zdobywanie punktów nie przychodziło łatwo. Przerywanie pozycyjnych ataków, walka na tablicach oraz łapanie "bezpańskich" piłek mogą być podstawą do pozytywnej oceny obrony Vice w pierwszej połowie gry. Niestety, podobnie jak w poprzednich meczach, większy problem stanowił atak. Kilka rzutów z półdystansu trafił Wojtek, lecz obrona Poppers nie zawodziła, a przewaga wzrostu dawała o sobie znać szczególnie w akcjach podkoszowych. Większość akcji Vice kończyło się niecelnymi rzutami z półdystansu. Pierwszą połowę meczu zdominowała głównie gra obronna, co widoczne było w wyniku 14:8 dla Poppers. Druga część pokazała jak cenni są zmiennicy w drużynie...gdy są obecni liczniej niż pojedynczo. Zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać, Poppers grali skuteczniej, a ich centrzy zdominowali grę podkoszową. Sopot Vice w ataku przez pierwsze minuty drugiej części spotkania nie mógł przebić się przez obronę Poppers, a rzutom z dystansu brakowało celności. Dopiero po kilku minutach gry Michał rzucił trójkę, a spod kosza trafiali Adam i Krzysiek. Jednak Vice popełniało coraz więcej błędów i strat, które kończyły się kontrami przeciwników. Wynik 37:17 dla Poppers. Obronie SV nie można wiele zarzucić i należy się jej ocena jak najbardziej pozytywna. Niestety atak jest wciąż na złym poziomie. Widoczne jest już pewne uporządkowanie, nie ma tak wielu strat i chaotyczności w działaniu, pamiętanej z pierwszej rundy sezonu, lecz wciąż brakuje celności i wykończenia akcji.
Opis By TomSad

sobota, 14 marca 2009

Sopot Vice vs Kuracjusze

Przychodzę dzisiaj na meczyk, do szatni a tu patrzę - nowy gracz - "Jowisz" w końcu dotarł do nas, po kontuzji i mogliśmy rozpocząć mecz. Jednak jeszcze przed pojedynkiem, rozgrywany był mecz Chłopaki z Osaki - MS Uptown. Zobaczyłem raptem z 15 minut drugiej części gry, ale był to pojedynek warty prestiżu SLK. Wynik kształtował się w okolicach +/- 3 punktów, a żaden z zespołów nie odpuszczał do końca. W pewnym (ok 2 min do końca) momencie, gdy MS Uptown zebrał piłkę, po nie udanej akcji Chłopaków jeden z nich poszedł z pretensjami do sędziego, bo uważał, że był faulowany. Jednak nie przychylny mu sędzia, nie uznał że był faul i gra się toczyła dalej. Został sfaulowany Bartek z MS i doszło do kolejnej sprzeczki z sędzią. Posypały się 3 faule techniczne. W takiej sytuacji było do wykorzystania aż 6 rzutów + piłka z boku. Zostały wykorzystane 3 rzuty i było już wiadome, że będzie trudno się podnieść Chłopakom. Ostatecznie MS Uptown wygrał spotkanie.
Natomiast my dzisiaj graliśmy bez Pawła i Marasa, ale za to była nas ósemka. Przygotowani do walki, rozpoczęliśmy mecz w składzie - Adam, Albert, Wojtek, Michał i ja. Zaczęliśmy spokojnie, bez żadnych szybkich ataków, rozgrywalismy piłkę po całym boisku i próbowaliśmy rzucać z czystych pozycji, albo spod kosza. Kilka przechwytów załapał Wojtek i prowadziliśmy w tej części gry. W obronie graliśmy twardo, czasami faulując, jednak oponenci dużo nie trafiali. Grając parą dwóch wysokich (Adam-Albert, Krzysiek-Jowisz), zbieraliśmy wiele piłek, zarówno w obronie jak i w ataku. Do drugiej połowy przystępowaliśmy z przewagą 11 punktów (19:8). Od początku walka się zaostrzyła - Kuracjusze zaczęli wykorzystywać swoje szanse, natomiast my pudłowaliśmy wiele akcji i na dodatek wiele podań nie dochodziło do graczy. Kilka minut przed końcem, przy przewadze 8 punktów, przeciwnicy zaczęli bardziej składnie grać i trafić za 3 (2 trójki na 3). Wzięliśmy szybko czas, aby ustalić dlaczego gracz rzucający był nie kryty. Następnie szybko ustawiliśmy się gdyż pozostało 25 sekund gry. Pierwsze podanie, faulowany Wojtek, jednak nie było wciąż osobistych dla nas. Następne podanie Wojtek wybijał, nie było komu podać (11 sek) a przeciwnik miał do odrobienia 3 punkty. Jednak zauważył Michała na połowie przeciwnika i podał mu. Michał ledwo co złapał przed autem, gdzie był wypychany, jednak magicznym podaniem piłka doleciała do Adam, który łatwo za 2 punkty trafił. I tak mecz zakończył się wynikiem 35-30, a nasze miny na twarzach wszystko mówiły. Zwycięstwo !!! Za tydzień Poppersi - ciekawe co na nich wyszykujemy :P

wtorek, 10 marca 2009

Sopot Vice vs Szantrapy

Meczyk rozpoczęliśmy w składzie Adam, Albert, Wojtek, Michał i ja. Początkowo nie mogliśmy wejść w tempo gry, ale po kilku szybkich zmianach gra zaczęła się rozkręcać. Pomimo przewagi Szantrap pod koszem, dawaliśmy radę i zbieraliśmy wiele piłek. Pomimo kilku gwiazd u przeciwnika nie odstępowaliśmy przez pierwszą połowę. Na drugą wyszlismy bardziej zmobilozowani i nastawieni, że stratę 8 punktów, jesteśmy w stanie odbrobić. Byliśmy blisko osiągnięcia naszego celu, ale w połowie drugiej połowy nasz zespół się rozsypał. Zaczeliśmy odpuszczać przeciwnikom rzuty z dystansu, a z drugiej strony sami nie spisywaliśmy się w skuteczności rzutów z gry, a także osobistych. Ostatecznie polegliśmy 52:28. W kolejną sobotę mecz z przeciwnikiem ,,chyba" w naszym zasięgu czyli z Kuracjuszami. Pogramy, zobaczymy...

niedziela, 1 marca 2009

Sopot Vice vs Chłopaki z Osaki

W liczbie sześciu stawiliśmy się do gry z Chłopakami z duża dozą nadziei, że jesteśmy w stanie stawić im czoła i pokazać, że wyciagneliśmy wnioski z poprzedniej rundy. Jednak od początku gry, nie mogliśmy nawiązać rywalizacji. Przeciwnicy odskoczyli na 10 punktów i nie byliśmy w stanie dogonić ich przez długą część gry. Nasza gra zespołowa była daleka od naszych możliwości. W drugiej części gry natomiast, to my przewyższaliśmy przeciwników atakiem i to my zdobywaliśmy punkty. Drugą odsłonę wygraliśmy, jednak za małą różnicą punktów, aby zmienić końcowy wynik. Za tydzień się okaże czy nasz zespół jest w stanie powalczyć nie tylko o pietruszkę...

sobota, 21 lutego 2009

Sopot Vice vs Gravediggers

Powtórka z I kolejki SLK, jednak jedynie taki same nazwy zespołów, składy już inne. My lekko wzmocnieni, gdyż czekamy na resztę graczy, przystąpiliśmy do meczu z postanowieniem sprawienia lepszego widowisko niż te w naszym debiucie. I nawet wywiązaliśmy się z niego. Pomimo różnicy wzrostowej z pożytkiem dla żniwiarzy to jednak my trafialiśmy i zbieraliśmy piłki. Pomimo dużego zamieszania w naszym ataku i nie przygotowanych rzutów, wygraliśmy pierwszą połowę 14:13. Jednak już w drugiej coś z nas wyparowało, tak że nie byliśmy już w stanie się im przeciwstawić skutecznie. Ostatecznie przegraliśmy 26:43

sobota, 17 stycznia 2009

Sparing No. 1

Wczoraj wieczorową porą rozegraliśmy sparing z Chłopakami z Osaki. My w składzie Adam, Albert (nasz nowy nabytek), ja, Michał, Jacek "Coach" i Jacek, rozpoczęliśmy mecz 4-ką, gdyż sala jedynie pozwalała na taką ilość graczy na parkiecie po każdej ze stron. Graliśmy systemem do 20 punktów, który się sprawdził. Mecze były emocjonujące i zacięte - zwycięzca przeważnie wygrywał spotkanie różnicą kilku punktów. Rozegraliśmy ok. 6-7 szybkich spotkań, ale jaki stan był dla kogo to nie wiem, może 4-3 dla nas, a może 4-3 dla Chłopaków. Te spotkania pokazały, że nastąpił duży postęp w naszej grze zespołowej i że jesteśmy lepiej przygotowani do II rundy SLK. Może kolejny sparing za tydzień, ale to jeszcze niepewne. Dobrze by było, jak by reszta teamu pojawiła się, bo aż 5 osób nie było obecnych, w tym jeden gracz, który jest jeszcze zagadką dla nas, a ma grać na pozycji centra...