poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Sopot Vice vs Coorviky

Spotkanie rozpoczęło się o 10.30. Pierwsza piątka wyglądała następująco: Jowisz, Michał, Adam, Paweł i ja (rezerwowi: Krzysiek, Maras i Wojtek). Początek gry był trudny, gdyż przeciwnicy od początku napierali i próbowali zdominować nas pod naszym koszem. To oni zdobyli pierwsze punkty. Trudno było czasem nawet oddać rzut, gdyż grali strasznie blisko. Jednak z czasem, próbowaliśmy wykorzystywać nasze okazje, jednak z mieszanym skutkiem. Gra ofensywna w trumnie przeciwnika, była niemożliwa z powodu różnicy wzrostu. Jedynie rzuty z pół dystansu, dawały jakieś szanse na nawiązanie walki z przeciwnikiem. Pierwszą część gry przegraliśmy ok. 20 punktami.
W drugiej połowie, zagraliśmy (tak jak zawsze :P) lepiej i w obronie i w ataku. Rozgrywaliśmy piłke po obwodzie i oddawaliśmy rzuty nawet z niepewnych pozycji, gdzie czasem wyręczały nas coorviky, faulując nas (faulować faulowali, gdyby to tylko jeszcze zobaczył, któryś z sędziów :P). Jednak ostatnie ok. 6-8 minut było dla nas przyjemnością, gdyż gra szła nam jak po nutach. Po kilku wskazówkach, które dostałem od Wojtka i Marasa, co do rozgrywania, w jakiś magiczny sposób się przebudziłem i wypracowywałem akcje, które kończyły się łatwymi rzutami i punktami. Po mojej zmianie, gra jeszcze bardziej się rozkręciła i wykorzystywaliśmy 30 sek. na akcję (z 24 :P), gdzie była ciągła rotacja gały. Ta taktyka sprawdziła się w końcówce i mamy zamiar ją użyć w ostatnim meczu z XXX. A co do wyniku to było 46:30 dla coorvików

środa, 8 kwietnia 2009

Sopot Vice vs P&J Sport

Mecz w składzie Michał, Jowisz, Jacek, Adam, Albert, Krzychu, Maras i ja, rozpoczęliśmy o godzinie 9-tej. Pierwsze minuta nie zapowiadała, tego co się wydarzy w dalszej części meczu. Po remisie 2:2 nasz zespół się rozsypał w ataku - nie byliśmy w stanie rozegrać żadnej składnej akcji. Nie wiedzieliśmy gdzie podać, z jakiej pozycji rzucić - totalna zawierucha. Ponad to, nasze przyzwyczajenia z ,,jedynki", powodowały że nie byliśmy w stanie oddać żadnych celnych rzutów, nawet spod kosza czy dwutaktu. Przeciwnicy sami pewnie byli zdziwieni, że z tak łatwych pozycji nie dajemy rady. I tak już było do końca meczu - od czasu do czasu doznawaliśmy oświecenia, które po chwili przechodziło w zupełne zaciemnienie. Przy poprawie naszej celności, ten mecz mógł zupełnie inaczej wyglądać. Ostatecznie przegraliśmy 32:50