wtorek, 9 lutego 2010

Osaka zdobyta

W samo południe, nas 6-ciu, przeciwko 5-ciu. Oni bardziej okrojeni niż my. I słońce nie było przeciwko nam, co nie mogę powiedzieć o sędziach. Rozpoczęliśmy z grubej rury, trafiając już w pierwszej akcji punkty. Piłka chodziło po każdej części boisko, inside-outside, pick'n'roll, rzuty z czystych pozycji. Pomimo przewagi wzrostowej, nie wiem nawet teraz, jak to się działo, że przeciwnicy zbierali zarazem w ataku jak i w obronie. Dużo za dużo zbiórek w ich wykonaniu. Jednak gała swobodnie chodziła po boisku, czuliśmy, że jesteśmy na fali. Ta pewność przyniosła więcej szkoda niż pożytku w drugiej części gry. Zamiast grać utarte zagrania i wykorzystywać naszą przewagę, rozpoczęliśmy spektakl rzutów z nieprzygotowanych pozycji, szczególnie za trzy. Zemsta przyszła szybko i Osakowcy zaczęli powoli odrabiać stratę do nas. Ok. 2 minuty przed końcem Wojtek zszedł za faule i trzeba było sobie poradzić bez jego rozgrywania. Chłopaki zagrały pressing na całej sali, jednak udało nam się przeprowadzić gałę przez połowę i dograć długą akcję zakończoną punktami. Przeciwnicy nie odpuszczali, jednak zamiast sypać za trzy grali rozumnie i wykorzystywali łatwe rzuty spod kosza. Na nasze szczęście ostatnia ich akcja nie potoczyła się po ich myśli i oddali nie celny rzut. Końcówka stresująca, wynik oscylował wokół remisu. Ostatecznie wygraliśmy 47:46. Tajna broń nie dotarła na mecz, ale widać, że i bez niej daliśmy radę. Ciekawe jak to będzie się z nią grało w nieco zmienionym składzie.

Brak komentarzy: